piątek, 15 kwietnia 2016

Z nią nie wygrasz...- rozdział 1 - Początek

*Sobotni poranek*
Meredith obudziła się i wstała. Zeszła ze swojego pokoju do kuchni, aby zjeść śniadanie.
Przy kuchennym stole siedziała młodsza siostra Rosie i myślała.
-Hej Rosie! Jak się masz?- Krzyknęła Meredith.
- Cześć Mary! Czuję się wspaniale! - Odpowiedziała jej siostra.
Meredith uśmiechnęła się do niej, a Rosie to odwzajemniła.
Następnie do kuchni weszła mama w szlafroku. Przywitała się z córkami i zabrała się za robienie tostów na śniadanie. W między czasie rozmawiała z nimi o różnych sprawach.
-Mamo, chce w sobotę mieć wolną chatę, bo robię imprezę. Błagam, zgódź się! To tylko parę osób! Nie będzie tak jak ostatnio!!! Obiecuję!!!-Zaczęła błagać Rosie.
-Ok, spokojnie....tylko jeden warunek....Meredith zostaje z tobą....-Odpowiedziała mama.
-Jasne...ona i tak miała być na mojej imprezie!!!-Krzyczała Rosie i uśmiechała się do siostry. Meredith też się uśmiechała. Po śniadaniu zaproponowała zrobienie listy gości.
Dziewczyny pobiegły więc na górę do pokoju Rosie i zabrały się do pracy.
-To zapraszamy moich znajomych, twoich znajomych....-zaczęła mówić Rosie.
-Stop, stop, stop! Miało być parę osób!-Przypomniała jej Meredith.
-Parę osób więcej niż ostatnio....Mama o niczym się nie dowie....chyba...-mówiła Rosie.
Meredith zaśmiała się tylko i powiedziała:
-Rosie, jesteś najlepszą siostrą na świecie! 
-Ty też! 
-To się okaże...Bitwa na poduszki!!!
I tak siostry zaczęły bitwę. Był remis. Gdy dziewczyny zakończyły swoja wojnę, mama zawołała je na obiad. Po obiedzie Meredith wzięła deskorolkę i ruszyła do skateparku na spotkanie z  przyjacielem Joshem.
Chłopak już na nią czekał.
-Hej Mary! Nie uwierzysz jaki miałem sen!-przywitał się Josh.
-Nie uwierzę, jak mi nie opowiesz....-zaśmiała się Meredith.
-Dobrze, dobrze. Więc śniło mi się, że... umarłaś ze strachu, bo zobaczyłaś muchę!!! Żartowałem! Śniło mi się, że byłem pasem bezpieczeństwa w samolocie i jakieś dziecko na mnie zwymiotowało!
Serio!!!-Opowiadał Josh.
-Jakie ty masz sny... Ale to z muchą to już przesada!-Krzyczała Meredith.
-Spokojnie, tylko żartowałem....- śmiał się chłopak.
Wkońcu zaczęli jeździć na deskorolkach. Gdy wybiła godzina 15.00 zadzwonił telefon Meredith.
To dzwoniła jej przyjaciółka Bethany.
-Halo? Hej Beth! Co tam?
-Hej Meredith! Mogłybyśmy się spotkać za ok. 10 minut? Tam gdzie zwykle.
-Jasne, ale mam mały problem....Za 10 minut nie zdążę, ale za 20 minut tak.
-Ok, a powiesz mi czemu?
-No bo jestem z Joshem skate parku. I tak się już zbieraliśmy....tylko pójdę jeszcze do domu odłożyć deskę i zameldować gdzie będę w razie wypadku.
-Dobrze, tylko się nie spóźnij!
-Spokojnie! Tym razem nie idę z Joshem na colę bo nie wzięłam forsy. Prawda Josh?
-Prawda! Ale ja mam forsę! Dziś jestem milionerem! Mam 15 dolców! Ale i tak nie pójdziemy, bo JEJ WYSOKOŚĆ nie ma czasu....
-Hahahahahaha! On mnie zawsze rozwali!
-Wiem, mnie też. Dobra, ja kończę. Do zobaczenia!
-Papa!
Meredith zaczęła gadać z Joshem.
-Dobra Josh, ja się zbieram.
- No ja też. Może jednak idziemy na tą colę?'
-Poszłabym, ale obiecałam Bethany....
-Dziecku odmówisz? Jak śmiesz?- śmiał się Josh.
- No ok, ale szybko. Ty stawiasz, dzieciaku. Hahahahaha!
I poszli. Meredith na szczęście zdążyła na spotkanie z Bethany. Gadały i gadały...
Meredith opowiedziała jej o imprezie organizowanej przez Rosie i zaprosiła ją.
-A zapraszałaś już Josha?
-Boże jedyny! Dzięki, że mi przypomniałaś! Zadzwonię do niego, a ty w tym czasie obdzwonisz Chrisa, Charliego, Lucy, Jessicę, Philipa, Josepha, Valerie, Carolin, Milie, Emmę, Willa i Jamiego i całą klasę...Oprócz Cloe oczywiście...I zaproś ich na imprezę u mnie.
-Jasne, Mary. Niewiem czy zdążę, ale spróbuję.
-Zdążysz, bo Josh będzie mi truł, czemu znowu mu przeszkadzam jak gra na gitarze..
Dziewczyny dzwoniły i gadały...Wkońcu nadeszła godzina 17.00. Dziewczyny wracały do domów.
Meredith jak zwykle zaczęła słuchać Metallici, a Bethany przeglądała album ze zdjęciami.
Gdy zrobiło się późno, zasnęły i miały dziwne sny...